Wiele już lamentów wylano nad kwestią drastycznej podwyżki kosztów odbioru odpadów w związku z wejściem w życie 1 lipca 2013 roku tzw. rewolucji śmieciowej, czyli przejęcia przez wszystkie polskie gminy zadań związanych z odbiorem odpadów komunalnych. Jest sposób, w który można przynajmniej część kosztów ponoszonych na rzecz gminy odzyskać. Oddajmy odpady do skupu surowców wtórnych. Jak można to zorganizować?

Wspólnota zarabia na śmieciach

Niecały rok temu postanowiłem, że zamiast oddawać za darmo cenny surowiec firmie odbierającej w mojej wspólnocie mieszkaniowej odpady, będę je sprzedawał. Przychody ze sprzedaży będą zasilały w pośredni sposób budżet wspólnoty, poprzez zakup drobnych urządzeń na jej rzecz, np. żarówek. System zadziałał!

Od tego czasu sześciokrotnie wywoziłem makulaturę, tekturę, puszki i inne odpady metalowe do punktu skupu. Przychody ze sprzedaży przekroczyły 140 złotych, przy czym jest to suma pozostała po potrąceniu na moją rzecz 10% faktycznej ceny sprzedanych odpadów za fatygę. Już wcześniej zakupiłem za część tej kwoty dwie żarówki LED, które obecnie oszczędzają prąd świecąc na jednym z korytarzy w budynku. Niedługo zakupię kolejne.

Dobrze posegregowane śmieci powinny i mogą być źródłem przychodu.

Dlaczego zdecydowałem się na wywóz odpadów od całej wspólnoty (28 mieszkań), a nie jedynie własnych odpadów? Po pierwsze dlatego, że wywożąc jedynie własne odpady pewnie zrobiłbym to w ciągu całego roku tylko jeden raz, gdyż ich ilość i wartość byłaby za mała, aby częstszy wywóz się opłacał. Sam nie mam gdzie tych odpadów przechowywać, a odpady przeznaczone do wywozu od całej wspólnoty mieszczą się w części wspólnotowego pomieszczenia, w którym znajdują się pojemniki na odpady. Po drugie dlatego, że zaangażowanie większej ilości osób w przedsięwzięcie daje szansę na rozwój w jakąś większa ekologiczną lub choćby edukacyjną inicjatywę.

Gdzie znalazłem skup zarówno makulatury, jak i złomu? To zadanie wcale nie było łatwe, bo większość skupów koncentruje się na złomie. Wszystkie 6 transportów odbyłem samochodem, ponieważ taki punkt znalazłem aż 10 km od naszego osiedla, na Gocławku. Punkt skupuje także np. układy scalone i deklaruje, że jak stanie się to opłacalne będzie skupował także np. butelki PET. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że te 10 km to najdalsza odległość do punktu skupu, na którą wywóz odpadów własnym samochodem przy potrąceniu 10% ich wartości jeszcze się zwraca.

Co na to mieszkańcy wspólnoty? Oporu wobec gromadzenia i wywożenia odpadów nie było, widoczna jest jednak odporność na wiedzę w zakresie tego, jak prawidłowo i czy w ogóle segregować odpady. W praktyce stałem się w niewielkim wymiarze pracownikiem czegoś w rodzaju domku w systemie EKO AB [zobacz >>>]. Aby wywieźć aż 6 razy odpady do skupu, właściwie każdego wieczoru poświęcałem 5-10 minut na wyjęcie z pojemnika na odpady zmieszane co cenniejszych kartonowych pudeł czy puszek, choć znaczącą ilość makulatury mieszkańcy zwykle potrafili wysegregować sami, a stopniowo także coraz większą ilość puszek. Bardzo przykrym dla mnie doświadczeniem jest konstatacja, jak wiele butelek zwrotnych znajdowało się w nieposortowanych odpadach – choć dzięki nim w pobliskim sklepie miałem kilka darmowych piw. Dla czyścioszków to zadanie nie jest, choć wcale nie wychodziłem ze śmietnika umorusany jak śmieciarz.

Co dalej?

Funkcjonujący w mojej wspólnocie mieszkaniowej system sprzedaży surowców mógłby być, podobnie jak system EKO AB, tanią alternatywą dla drogiego systemu wdrożonego ustawowo. Niestety, rozwiązanie stanęło po 1 lipca pod znakiem zapytania, mimo generowanych przychodów. Na osiedlu pojawiły się pojemniki na segregowane odpady, z których wyrzuconych surowców nie da się łatwo wyjąć, choć wcale nie jest powiedziane, że trafiają do nich te odpady co powinny. Do mieszkańców zaapelowałem o pozostanie przy wdrożonym już systemie sprzedaży. Jednak póki co wygląda na to, że łatwiej nam oddać odpady do pojemników i zapłacić gminie, niż schylić się po te kilka złotych za sprzedaż, nawet jeśli ktoś te surowce wtórne za nas do skupu wywiezie. Może jesteśmy zbyt leniwi, a może zbyt bogaci, aby nie dać się łupić za odbiór odpadów?