Nawet podczas parodniowej wizyty w Czechach i kilkunastogodzinnego wypadu do stolicy Austrii rzucają się w oczy różnice względem Polski w podejściu do śmieci i opakowań zwrotnych.

W wiedeńskim McDonaldzie nie ma koszy na śmiecie. Klienci odstawiają tace z opakowaniami, które następnie zostają posegregowane i poddane recyklingowi, czy w przypadku resztek jedzenia oddane na kompost. Według firmy, skutkuje to ograniczeniem odsetku odpadów wywożonych na wysypiska śmieci do 5%.

Aby klienci nie musieli chodzić po sklepie z torbami pełnymi szklanych butelek, sklepy Albert w Brnie przyjmują opakowania zwrotne przed wejściem.

W domu towarowym na brneńskiej starówce, gdzie trudno byłoby zmieścić osobny dział odbioru opakowań, postawiono przy wejściu automat, do którego można oddawać butelki po piwie, pepsi oraz niektórych winach i oranżadach. Automat drukuje pokwitowanie z kodem kreskowym, które pokazuje się przy kasie.

Z drugiej strony, zarówno w Brnie jak i w Wiedniu w miarę trudno jest znaleźć ogólnodostępne pojemniki do segregacji odpadów. Wynika to zapewne w dużej mierze z obawy przed zepsuciem estetyki miast, przypuszczalnie jednak i ten problem zostanie prędzej czy później rozwiązany. Póki co stanowi to mniejszy problem niż w Warszawie właśnie dzięki rozwiniętemu systemowi zapobiegania powstaniu nadmiernej ilości odpadów, do którego należy również brak jednorazowych torebek plastikowych w supermarketach. Klient może albo przynieść własne torby, albo kupić przy kasie solidne torebki wielokrotnego użytku.